Niemal trzy lata
niecierpliwie oczekiwałem trzeciego tomu Archiwum Burzowego Światła.
Muszę przyznać, że „Drogę Królów” i „Słowa Światłości”
uważam za szczytowe osiągnięcie literatury rozrywkowej, a moje
oczekiwania związane z „Dawcą Przysięgi” były bardzo wysokie.
Tym o czym warto
wspomnieć na samym początku jest fakt, że książka została
podzielona w Polsce na dwie części i to, co czytałem jako „Dawca
Przysięgi I” to zaledwie 2/5 rzeczywistego „Dawcy Przysięgi”.
Ta recenzja odnosi się oczywiście właśnie do owego kawałka całej
historii, a w styczniu możecie spodziewać się mojej opinii na
temat „Dawcy Przysięgi II”.
Moim ulubionym
bohaterem całego cyklu był zawsze Dalinar Kholin, dlatego też
bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że autor właśnie jemu zamierza
poświęcić trzeci tom swojej monumentalnej sagi. Jeśli mam być
jednak szczery to udział Czarnego Ciernia w tej książce mocno mnie
zawiódł. Z retrospekcji nie dowiadujemy się o nim praktycznie
niczego, ponadto co już wiedzieliśmy. Zaś jego wątek w głównej
linii czasowej jest raczej mało interesujący. Nie obfituje w zwroty
akcji, ani konflikty, zdaje się być niemal wyprany z większych
emocji. Oczywiście, wciąż mamy do czynienia z literaturą Brandona
Sandersona, więc w końcowej fazie książki pojawia się kilka
naprawdę mocnych zdarzeń, ale w porównaniu z tym do czego
przyzwyczaiło nas ABŚ jest raczej przeciętnie. Co nie znaczy źle!
To wciąż historia przynajmniej dwa razy lepsza od wszystkich innych
powieści rozrywkowych, rzecz w tym, że niekoniecznie dobrze
znosząca porównanie z legendą poprzednich tomów.
Kaladin i Shallan
mają bardzo przyzwoicie poprowadzone wątki, ale znów odnosiłem
wrażenie, że brak w nich jakiegoś mocniejszego konfliktu. Główne
postaci praktycznie nie mają wrogów, co sprawia że mimo
interesujących wydarzeń czuć tutaj brak napięcia. Nawet pomimo,
że w miejscu akcji naraz przebywają Kaladin i Amaram!
Kolejnym z zarzutów
jaki muszę wytoczyć książce jest pewna przesada, widoczna w
możliwościach bohaterów. Ja zdaję sobie sprawę, że Świetliści
Rycerze powrócili, ale w chwili obecnej zaliczają się do nich już
niemal wszyscy. Co gorsza zyskali oni nowe moce, przez co zaczyna się
czuć w powieści lekko kiczowatego ducha super-hero, który było co
prawda wcześniej w ABŚ obecny, ale dawkowany w taki sposób że
wzbudzał dreszcze a nie kpiące uśmieszki. Tym razem Brandon chyba
lekko przesadził, ponieważ to co dawniej stanowiło dla wszystkich
zabójcze zagrożenie staję się teraz dziecinną igraszką. Pozwolę
sobie również przemilczeć kwestię Dywizjonu lotniczego „most
numer cztery”, którą uznaje za mocno nietrafiony pomysł.
Czyżbym był więc
rozczarowany lekturą i uważał czas nad nią spędzony za
zmarnowany? Absolutnie nie! To wciąż świetna, wciągająca
historia, osnuta wokół postaci, które zdążyliśmy już polubić.
Nie jest przy tym sztampowa i na całe szczęście udaje jej się
uniknąć łatwego, czarno-białego podziału. Końcowe strony zaś,
wypełnione są kilkoma naprawdę świetnymi motywami, zapowiadają
przyszłe odkrycie kart i jakiś szokujący zwrot akcji.
Świat przedstawiony
dalej jest wręcz przebogaty, zasiedlony dziesiątkami interesujących
postaci, wypełniony szczegółami i zachwycającymi detalami. Jednym
do czego jestem w stanie porównać to uniwersum jest Śródziemie i
Westeros.
Czy mogę więc
powiedzieć, że lektura w pełni mnie usatysfakcjonowała i była
tak niesamowitym przeżyciem jak poprzednie tomy? Z żalem
stwierdzam, że nie. Myślę, jednak, że jest to wina podziału tego
tomu na dwie części. De facto, dostaliśmy zaledwie wstęp i
początek rozwinięcia tego tomu, a naszkicowana w „Dawcy Przysięgi
I” sytuacja zdaje się obiecywać przyszłe, podniosłe wydarzenia.
To genialna, acz niepełna powieść. Z niecierpliwością oczekuję
drugiej części, ale tej nie jestem w stanie uczciwie wystawić
maksymalnej noty. Tak więc Dawca Przysięgi otrzymuje ode mnie 8/10.
Ocena końcowa: 8/10
Ocena końcowa: 8/10
PS: Tłumaczenie ma
kilka błędów stylistycznych, jestem też przekonany że brakuje w
książce jednego znaku rozpoczęcia nowego rozdziału. Pomijając
prześliczną okładkę, to od strony technicznej jest dość
kiepsko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz